Ka. - Oj pewnie, że tak! On to sama słodycz <3
Ale to nie zmienia faktu, że dziwny z niego facet, czasami sama się gubię.
Zrobił dobrze, bo nie wykorzystał jej stanu. Tak, mnie też ta scena rozczuliła,
takie tam wspomnienia :)
Freiheit - Kurczę, po raz pierwszy nie marudzisz mi
o seksie. Jestem zaskoczona. Hahaha, Billy musi się nauczyć, gdzie może
przyłożyć! No i cytat jak najbardziej trafiony ^_^
WIKKI NIKKI - To trochę skomplikowane, jeszcze was
pomęczę. Poszła do przyjaciela, który jest gejem i w sumie to jej opiekunem.
Ellie potrzebuje wsparcia, prawda? Bill chciał, ale sumienie go ruszyło, o!
Millie - Wiem, że lubisz jak się wszystko przeciąga,
wszyscy wiemy :D A no, musi sobie pogadać, porozkminiać w tej słodkiej główce.
A to, że się obraża to norma, brak kobiety...chyba. Wiem, że ostatni fragment
jest uroczy, bo aż sama zamrugałam szybciej powiekami nad nim. No przecież Bill
byłby prezentem, nie?
Taaaaak! Odcinek z okazji urodzin Naszych kochanych
Bliźniaków! Już ćwierć wieku Ziemia nosi te seks bomby. Sto lat dla Naszych
facetów!
*
Siedząc z Billem i Davidem w studiu nie bardzo
miałam co robić. Grałam na telefonie w jakieś wyścigi, wymieniłam parę
zgryźliwych esemesów z Lucasem, do czasu aż miałam końcówkę baterii. W torebce
nie znalazłam ładowarki, więc zostawiłam telefon na stoliku, a sama zwinęłam
się w kłębek na kanapie. Robiło się późno, a kolejna zarwana noc, podczas
której się uczyłam do corocznych egzaminów, dawała mi się we znaki.
Nie chciałam dłużej analizować jego zachowania, ani
swojego postępowania. Zawracanie sobie tym głowy nie było mi na rękę. On nie
był mi na rękę.
W kabinie, którą zajmował, panował półmrok. Jedynie
dwie świece oświetlały mu tekst piosenki, a właściwie to ballady.
- Zmieniasz tonację w ostatnich wersach, a wiesz,
że tak nie może być - David wyłączył mu melodię i oparł plecy o fotel. -
Pracujemy nad tą piosenką już miesiąc, a ty nie robisz żadnych postępów, stoisz
w miejscu.
- Jeżeli go rozpraszam to wyjdę - zaproponowałam,
zwracając na siebie ich uwagę.
- Kiedy cię nie ma, to on śpiewa jeszcze gorzej.
Popisuje się przed tobą, ale nie do końca mu to wychodzi - Brunet się zaśmiał i
wstał z fotela. - Krótka przerwa, idę zapalić na taras.
Jak powiedział, tak zrobił, zostawiając nas samych.
Zauważyłam tylko jak Bill łapie kartkę z tekstem i znika z pola widzenia,
siadając na podłodze kabiny.
Gdy Dave zniknął z pola widzenia, nogi samoczynnie
poniosły mnie do niego. Nie zwrócił nawet uwagi, kiedy weszłam i usiadłam obok
niego, tylko dalej nucił pod nosem.
- Nie wiem czy wałkowanie tego samego przez trzy
godziny ci pomoże.
- Nie wyjdę stąd dopóki tego nie nagram.
- Jestem już zmęczona, reszta agentów też - oderwał
wzrok od kartki i spojrzał na mnie niezbyt przyjaznym wzrokiem.
- To jedź do domu, a reszta niech się zmieni. Nie
widzę w tym problemu - podniósł się z ziemi. - Ja nie zarabiam na siebie
pilnując kogoś, tylko śpiewając.
- Znowu zaczynasz? - Oparł ręce o stojak i spuścił
głowę. - Nie jest mi na rękę rezygnowanie z prywatnego życia, bo muszę się
podporządkować do twoich kaprysów.
- To jedź do domu - warknął na mnie i sięgnął po
papierosy. - Nie prosiłem się o taką obstawę.
Wyszedł z kabiny, nie racząc mnie nawet
spojrzeniem.
Ten człowiek działał mi na nerwy jak nikt inny.
Jego huśtawki nastroju wyprowadzały mnie z równowagi w ciągu paru chwil. I nie
zamierzałam tego tolerować.
Założyłam kurtkę, wzięłam torebkę oraz telefon i
wyszłam z budynku, trzaskając drzwiami.
Lucas siedział w swoim Jaguarze, przed wejściem,
wraz z jednym agentem. Na mój widok zmarszczył brwi i wysiadł z auta.
- Co jest?
- Jedziemy do domu, mam na dzisiaj dość tego buca -
kiedy nasz współpracownik wysiadł z jego samochodu, rzuciłam torebkę na tylne
siedzenia i zajęłam miejsce pasażera.
- Dobra John, o 8 się zmieniamy - uścisnęli sobie
dłonie i Lucas wrócił do pojazdu. - Mogłabyś w końcu ustawić tego Kaulitza,
albo panować nad sobą.
- Nie broń go - burknęłam, zapinając pasy. - Ma
problem z taką obstawą.
- Nie on jeden - ruszył spod studia. - Chcesz
jechać na jakąś kolację? Znam dobrą knajpę, gdzie podają świetne steki i zimne
piwo.
- Chcę jechać do domu, jestem zmęczona - opuściłam
fotel do pozycji półsiedzącej. - Ale dzięki za zaproszenie.
- Do usług.
- Wiesz po co mam się jutro stawić do Starego?
Przecież regularnie wysyłam mu raporty.
- Może chodzi o twoją ucieczkę ze szpitala?
- Od tego minął prawie tydzień - mruknęłam. - Gdyby
o to chodziło, to jeszcze tego samego dnia wylądowałabym na dywaniku. Testy mam
o 8, a rozmowę zaraz po nich, więc to też nie jest to.
- To już nie mam pojęcia co on od ciebie chce -
nawet na mnie nie spojrzał, tylko skupił się na drodze.
Lucas dobrze wiedział o co chodzi, ale nie chciał
mi o tym powiedzieć. Miałam tylko nadzieję, że nie zabiorą mi tej sprawy.
- O'Donell, wypadłaś z formy - sięgnęłam po butelkę
z wodą kiedy dobiegłam do końca toru przeszkód. - Za dużo fajeczek?
- Maaax, nie denerwuj mnie - kucnął przede mną ze
stoperem i podetknął mi go pod nos. - Chyba żartujesz.
- Nie, wyszłaś kilka setnych sekund poza dozwolony
czas. To twój najgorszy wynik w ciągu siedmiu lat.
- Mogę spróbować jeszcze raz? - Podniosłam się z
ziemi i wlepiłam w niego najsłodsze spojrzenie, byleby się zgodził.
- Wpiszę ci dziesięć sekund mniej, tylko dlatego,
że cię lubię i niedawno wyszłaś ze szpitala - zanotował wynik w mojej karcie. -
Powinnaś się i tak wstydzić, bo zawsze byłaś jedną z najlepszych, maksymalnie
minuta i dziesięć sekund, a teraz?
- Wiesz co się dzieje, nie mam jak trenować.
- A jak ci poszły testy psychologiczne? Słyszałem,
że ta nowa psycholog uwaliła z 50 osób i wszyscy się odwołują - wyszliśmy z
sali, którą Max zamknął na klucz.
- Ma niecałe 30 lat, wygląda jakby urwała się ze
Stepford. W dodatku to stara panna, która ma pierdolca na punkcie porządku, wiesz,
książki ułożone alfabetycznie, długopisy w jednej linii, zapytała nawet czy
zepsuło mi się żelazko, bo miałam zagniecenie na koszuli.
- A przepuściła cię?
- Musiałam jej obiecać, że stawię się na kilku
sesjach z nią, bo uważa, że to porwanie mogło zostawić straszną traumę, przez
którą mogę sobie nie ułożyć na nowo życia - zaczął się śmiać, tak, że z oczu
poleciały mu łzy.
- Pójdziesz na te spotkania? - Uniosłam brwi i
spojrzałam na niego jak na kretyna. - Unieważni ci badania.
- Może mi skoczyć - mruknęłam. - Jak się odwoła od
swojej diagnozy, to zgłoszę jej niekompetentność w wykonywaniu swojej pracy.
- Chyba urodziłaś się pod szczęśliwą gwiazdą,
Ellie.
- Nie powiedziałabym tego, a ty czemu tak uważasz?
- Bo potrafisz wyjść cało z każdego gówna, w jakie
wpadniesz po uszy.
Do gabinetu szefa dostałam pilne wezwanie. Musiał
dostać już wyniki egzaminu od Maxa i kazano mi się pospieszyć. Nie wysuszyłam
dokładnie włosów po prysznicu, więc biegnąc po placu, czułam jak krople wody
spadają na moje plecy. Na szczęście to Kalifornia, więc zaraz będą suche.
Pominę to, że hasła "natychmiast stawić"
czy "bez dyskusji", zawsze mnie doprowadzają do furii, ale przed
szefem muszę się powstrzymywać. Od nadmiaru władzy ludziom przewraca się w
dupach, ale co poradzić?
Podeszłam do biurka sekretarki i sięgnęłam po pustą
karteczkę, by wypluć na nią swoją gumę. Eveline, drobna blondynka, a główna
sekretarka, rozmawiając przez telefon, wystawiła rękę, bym podała jej
zawiniątko i wyrzuciła je do śmietnika. Była bardzo sympatyczną babeczką,
bardzo lubianą, zwłaszcza przez mężczyzn. Nie przypadała do gustu większości
agentek, bo była bardzo kobieca i pochłaniała uwagę wszystkich samców.
Pożegnała się z kimś i odłożyła słuchawkę.
- Cześć Gwiazdo - uścisnęła mnie przyjaźnie. - Jak tam
życie dziewczyny gwiazdy rocka?
- Proszę cię, nie zaczynaj - zaśmiała się i niemal
zaatakowała mnie pędzelkiem z bronzerem. - Jasne, wymaluj mnie dla szefa.
- Jesteś strasznie blada i śmierdzisz papierosami -
spojrzałam na sufit, kiedy pryskała mnie kokosowymi perfumami.
- W jakim jest humorze? - Wskazałam na drzwi, żeby
wiedziała o kim mówię.
- Dość dziwnym.
- Co to znaczy?
Nie chciałam trafić na Starego, jeżeli będzie w
kiepskim humorze. Wtedy nasza dyskusja kończyła się awanturą i papierkową
robotą, której nienawidziłam. Jako jedyna potrafiłam mu się postawić, co nie
raz mi wypominał i groził zesłaniem do Drogówki - czyli byłaby to najgorsza obraza.
- Ma gości z Londynu - uniosłam jedną brew. Co niby
robili tu Brytyjczycy? - Inspektor śledczy z wydziału zabójstw, nowy nabytek.
Jest dość młoda, jak na oficera brytyjskiej Policji.
- Kobieta?
- Szef nie był zadowolony, wiesz, że lubi kpić z
kobiet, zwłaszcza w mundurach - przewróciła oczami. Tak, to była prawda. Nasz
szef był zdania, że miejsce kobiet jest w kuchni i rzadko kiedy chwalił agentki
w pracy. O ile w ogóle to kiedykolwiek zrobił. - Za to facet, który z nią jest,
wygląda jak żywcem wyjęty z reklamy Kleina. Jest nawet lepszy niż Burnell i
zachowuje się jak typowy dżentelmen.
Pewnie wolałam stać tu i słuchać jej zachwytów nad
naszym gościem, ale wejście do paszczy lwa było nieuniknione. Dalsze odwlekanie
groziło głośniejszą awanturą.
- Zadzwoń do niego i zapytaj czy mam wejść czy
czekać - sięgnęła po telefon, by połączyć się z nim.
Rozmowa trwała zaledwie parę sekund i już odkładała
słuchawkę, kiwając do mnie.
Wytarłam lekko spocone dłonie o spodnie, złapałam
kilka głębszych wdechów i uniosłam rękę, by zastukać w drzwi, kiedy one zostały
otworzone, a ja zamarłam.
Eveline miała rację. Facet wyglądał jak model. Był
wysoki i ewidentnie widziałam, że wie, do czego służy siłownia. Miał na sobie
dopasowany garnitur, jeżeli się nie myliłam, to był Armani. Był delikatnie
opalony ( co mogło mnie trochę zdziwić, bo u Brytoli zwłaszcza pada), koszula
odpięta na jeden guzik i okulary przeciwsłoneczne zaczepione o dekolt.
Wstrzymałam oddech, kiedy spojrzałam wyżej, w te
turkusowe oczy, które zmierzyły mnie niczym napaloną nastolatkę. Mimo tego
ukłonił się lekko i otworzył szerzej drzwi, wpuszczając mnie do środka.
- Melduję się panie naczelniku - stanęłam przed szefem
na baczność.
- O'Donell, w końcu jesteś - uśmiechnął się do
mnie, ale ja nie zareagowałam. - Poznaj inspektor Danę Roberts - wskazał na
kobietę, która nie miała więcej niż czterdzieści lat. Szczupła jak modelka,
czarne włosy ścięte na pawia i kostium, za który babki bulą setki dolarów.
Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i uścisnęła moją
dłoń.
- Miło panią poznać - starałam się być dla niej
miła, ale moja dezorientacja była widoczna.
- Wzajemnie. Jest ze mną również inspektor Mark Flint-
wskazała na bruneta, który otworzył mi drzwi, a teraz stał po mojej prawej
stronie. Również uścisnęłam jego dłoń i zaczęłam wpatrywać się w swojego szefa.
- Usiądź Elisa - wskazał na wolne krzesło przy
stole, które zajęłam, marszcząc brwi. Od kiedy to naczelnik zwraca się do
swoich podwładnych po imieniu? Do każdego mówił po nazwisku i prawie nigdy
przez to nie wiedzieliśmy jakie ma wobec nas intencje. - Jak ci poszły
egzaminy?
Przyjacielska postawa, luźna pogawędka, która mogła
doprowadzić do wymiany spostrzeżeń co do pogody. Coś było nie tak i
najwyraźniej chcieli uśpić moją czujność, wybadać nastrój. Tylko, że ja nie
lubiłam bawić się w takie gierki.
- Wszystko zdane, tak jak zawsze.
- A jak sprawa? Ten cały Kaulitz współpracuje z
wami?
- Dobrze - splotłam palce pod stołem. - Założyliśmy
w domu dodatkowe zabezpieczenia, takie jak kamery, czujniki ruchu, nowe zamki w
drzwiach i oknach. Każde auto ma nadajnik, tak jak telefony i parę osobistych
rzeczy, np. zegarki czy klamry od pasków. Wszystko jest robione jak należy. - W
pokoju zapadła cisza, którą przerywał dźwięk telefonu z sekretariatu. - Z całym
szacunkiem panie naczelniku, ale chciałabym się dowiedzieć po co dostałam pilne
wezwanie, skoro wysyłam regularne sprawozdania.
- Tak właściwie to ja prosiłam twojego naczelnika
by wezwał cię do biura - inspektor Roberts zabrała głos.
- Czego może ode mnie chcieć londyński wydział
zabójstw? - Dana otworzyła szerzej oczy. Pewnie zastanawiała się skąd to wiem.
- Plotki i informacje szybko się tutaj niosą - sprostowałam.
- Mamy pewne informacje i propozycję.
- Pozwoli pani, że zgadnę - wtrąciłam się. -
Chcecie żebym wzięła udział w jakiejś sprawie, którą kierujecie.
- Chciałam dojść do tego na samym końcu, ale tak,
chcieliśmy żebyś nam pomogła.
- Jak pani zdążyła usłyszeć, jestem w trakcie
prowadzenia sprawy i nie wyjadę stąd dopóki nie złapiemy podejrzanego.
- Czyżby? - Mark w końcu się odezwał, ale jego ton
głosu był typowo arogancki.
- Nie jesteś moim przełożonym, więc nie będziesz mi
mówił co mam robić - fuknęłam na niego, chociaż nie powinnam. Jeszcze bardziej
zagrał mi na nerwach, kiedy posłał mi szeroki uśmiech, a naczelnik tylko
chrząknął. - Sir - dodałam dla sprostowania, a może dla kpiny. Gdybym pracowała
w Policji, jako Policji, to moja aktualna ranga, byłaby taka sama, jaką miała
Roberts i Flint. Też byłabym inspektorem i technicznie rzecz biorąc, nie muszę
się z nimi pieścić w tytułach, ale robiłam to ze względu na swojego szefa.
- Najlepszym wyjściem będzie kuracja szokowa -
sięgnął po kopertę leżącą na stole, wyciągnął z niej zdjęcia i rzucił je na
stół, pod moim nosem. - Wiesz kto to jest?
Rozłożyłam fotografie i przyjrzałam im się uważnie.
Farbowana blondynka, ciemne brwi, pełne usta. Nieźle ubrana, drogie ciuchy,
fryzura z profesjonalnego salonu. Kobieta miała ładną cerę, ale kurze łapki i
odrobinę zwiotczałe policzki. Można było powiedzieć, że to dobrze
zakonserwowana czterdziestka piątka. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że
kobieta miała poderżnięte gardło i rozpruty brzuch od mostka, aż do kości
łonowej.
- Wasza ofiara - wzruszyłam ramionami. - Ścigacie
jakiegoś mordercę, ale nie rozumiem, co ja mam z tym wspólnego.
- To Rachel Anderson - zamilkłam i spojrzałam w
okno. - Chyba ją znasz.
- I co w związku z tym?
- Żadnej rozpaczy, załamania, płaczu? - Oparł
dłonie na stolik i przekrzywił głowę, patrząc na mnie. - Żadnego żalu? - Nie
przerwałam tej gry spojrzeń, którą on ze mną toczył. - Twoja matka została
brutalnie zamordowana, a ciebie to nawet nie obchodzi?
Zaśmiałam się i oparłam łokciami o stół. To ci
dopiero zabawne.
- Inspektorze Flint, jeżeli o tym nie wiesz, to ja
z chęcią poinformuję - ułożyłam zdjęcia w kupkę i schowałam je do koperty. - Ja
nigdy nie miałam i nie mam matki.
- O'Donell nie utrzymywała kontaktu z tą kobietą -
dodał naczelnik na moją obronę.
- Owszem, wiedziałam że ona żyje, jak wygląda,
gdzie mieszka, ale nigdy się nie spotkałyśmy, ani nie rozmawiałyśmy, więc
dlaczego mam płakać za kobietą, która mnie porzuciła zaraz po porodzie?
- Przepraszam za kolegę - Roberts spojrzała na
Marka karcącym wzrokiem. - Potrafi być mało taktowny.
- Nic się nie stało.
- W każdym razie chcielibyśmy żebyś poleciała z
nami do Londynu i przyjrzała się tej sprawie. Udało wam się rozwiązać sprawę
Grabarza, więc pomyśleliśmy, że możesz się przydać. Znaleźliśmy już dwie
ofiary, zabite w okrutny sposób.
- Szukacie psychopaty i potrzebujecie profilera -
oparłam się o krzesło.
- Chcemy przysługę za przysługę. - Tylko jaką ja
mogę dostać przysługę od Dany Roberts? - Jeżeli pomożesz nam w tej sprawie,
zezwolą ci na spotkanie z Bian Rothfield - zbladłam, kiedy wypowiedziała te
słowa.
- Ona nie żyje, więc jak chcecie zaaranżować to
spotkanie? Wyślecie mnie na tamten świat?! - Wstałam gwałtownie z krzesła. - To
wcale nie jest zabawne.
- Rothfield żyje - podszedł do mnie Mark i
wyciągnął swoją odznakę. OS10? - Udało ci się ją uratować, a my ją ukrywamy,
dopóki sprawa nie zostanie zakończona.
- Nie nadążam już. Inspektor Roberts jest z
wydziału zabójstw i chce mnie "wypożyczyć" do swojej sprawy. Flint
jest w OS10. OS to Operacje Specjalne, a wydział 10 zajmuje się operacjami
tajnymi, tak?
- Dzisiaj wolimy termin "niejawne" -
sprostował.
- I w zamian za to, będę mogła się spotkać z Bian
Rothfield, która, jak twierdzicie, żyje, chociaż odbył się jej pogrzeb,
kiedy byłam w szpitalu. Gdyby była ukrywana, to bym się o tym dowiedziała i robiłby to amerykański rząd, a nie wasz.
- Bian jest objęta ochroną na zasadzie świadka
koronnego i najbezpieczniej było wywieść ją z kraju - Flint schował odznakę. - Dopóki Ozerov nie poniesie kary śmierci.
Westchnęłam głośno. - Nie mogę zostawić sprawy,
kiedy Ozerov odwala takie akcje.
- Potrzebujemy cię - Roberts nie zamierzała
odpuścić. Zastanawiało mnie, co o tym sądzi naczelnik, który siedział i tylko
słuchał naszej wymiany zdań.
- Miałem tego nie robić, ale pewna informacja
pomoże ci podjąć decyzję.
- Mark...
- Jaka informacja? - Nie miałam już ochoty tu
siedzieć. Naprawdę. Wolałabym znosić fochy Billa, a potem się z nim poprzytulać
dla picu, niż dyskutować z Flintem. Był tak samo przystojny, jak gburowaty. Czy
ja zawsze musiałam trafiać na takich mężczyzn?
- Dotyczy ona Barbary Fox i twojego byłego męża -
stanął za mną, a do moich nozdrzy dotarł jego zapach. Nie taki, od którego
kręci się w nosie. Był bardzo subtelny, ale zdecydowany. - Wydaje mi się, że
przyda ci się ucieczka do Londynu.
- Trzeci raz nie zapytam. Jaka to informacja?
O Jezu miałam tylko przeczytać i iść spać, ale! Ta historia będzie jeszcze bardziej złożona niż myślałam! :O Ej ale mnie zaskakujesz, a teraz chcę wiedzieć, o co chodzi! Natychmiast!
OdpowiedzUsuńDziś bardziej służbowy odcinek, ale takie też lubię. Niesamowicie mnie wciągają Twoje opisy. I pojawiła się kolejna sprawa! Podziwiam za tą wyobraźnię xd No ale co teraz? Elisa wyjedzie i zostawi Billa? I co to znaczy, że przyda jej się ucieczka? A TA BAŚKA to ta Baśka czy mi sie popieprzyło? Jeśli to jest to o czym myśle.... Boże czy ona coś współpracowała z tym gnojkiem!? Zostawiłaś mnóstwo wątpliwości i pytań tym odcinkiem i jak ja mam wytrzymać do kolejnego? Xd
OdpowiedzUsuńMam chociaż nadzieje że pojawi się szybko... Gustav ma niedługo urodzinki także wiesz xd też wypada świętować odcinkiem xd
Czekam! Pozdrawiam i dużo weny :*
Tej no co ty! Przecież ona nie może xd
OdpowiedzUsuńma zostać z deBillem na miejscu.
A za tą Bian to...Ugh! Jak mogłaś?! XD
w sumie to....to niech se jedzie ale jak jej się coś stanie to cie znajdę xd
U nadal nic nie o seksie bo nie.
Ja lecę na rozpoczęcie roku i obczajć nową szkołę ^^ i to wyjaśnia czemu tak krótki komentarz. Wybacz! Ale gdyby to zależało ode mnie to bym tam nie szła xd
weny Dziubasku! I szybko pisz następny :3
Wyjedzie? Zostawi Billa? Jak?? Nie, nie pozwalam!! Bian...jak no jak ty mogłaś, pytam się!! Teraz mam tyle pytań, przez ten odcinek... teraz nie zasnę!!! Pfff....czemu?? No ona ma być niezależna, ale chłopaka może mieć, do zaspokajania ją seksualnie... taki przyjaciel :p
OdpowiedzUsuńNiech ona będzie niezależna jak... jak Beyonce o no właśnie :p
Pozdrawiam :p
Zabierałam się za czytanie twojego opowiadania kilkanaście razy od kilku miesięcy, ale dopiero wczoraj udało mi się przeczytać więcej niż prolog, a dziś niemalże połknęłam te ponad 10 rozdziałów, które mi zostały do nadrobienia. Nie mogłam się uwolnić od tej historii czytając ją na lekcjach, kiedy nauczyciele pieprzyli coś o tegorocznej maturze.
OdpowiedzUsuńSama historia jak i twój styl są bardzo wciągające, ale i dojrzałe. Nie wiem, ile masz lat, ale mam nadzieję, że kiedyś dorównam do twojego teraźniejszego poziomu, choć ty będziesz wtedy parę metrów nade mną. Ale takie są koleje losu.
Twoi bohaterowi ciekawi, nieco niezrównoważeni psychicznie, ale nie mam nic przeciwko temu - lubię tego typu ludzi i chyba nawet przyciągam ich do siebie, co jest czasem nieco przerażające.
Elisa jest kobietą bardzo stanowczą (zresztą tego właśnie wymaga jej praca), pokrzywdzoną przez los (porzucona jako noworodek i niecnie wykorzystana przez swojego żyjącego-nieżyjącego męża), oczywiście bardzo seksowna (bo przecież wszystkie bohaterki książek są seksowne, albo przynajmniej ładne), bogata (bo jakżeby inaczej) i do tego przystawia się do niej przystojna gwiazda rocka (oczywiście, nie on nie może przepuścić takiej okazji...).
Wszystko tu masz świetne i w ogóle nie bardzo wiem, co mam tu skomentować, bo prócz kilku literówek nie mam czego się przyczepić...
Życzę ci dalszej pracy nad tym opowiadaniem i wieloma innymi oraz weny, która rządzi naszą twórczością.
Ściskam i do następnego przeczytania!
Znowu ten Bill i jego humory. Już mnie trochę wkurza. Niby jest między nim i Elisą lepiej i jak jest dobrze to aż miło czytać o tych czułościach, ale jak się coś popsuje to tak, że aż przykro się robi. Strasznie marudzi i żeby tylko nie narobił sobie przez to kłopotów.
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie bardzo zaciekawiła. Długo się zastanawiałam nad tym, co to za informacja, która dotyczy Elisy, jej męża, przyjaciółki i nie wiadomo kogo jeszcze, ale nic nie przychodziło mi do głowy, toteż tym bardziej jestem ciekawa co dalej.