*
Nie ma nic gorszego, niż przeświadczenie, że życie przelatuje
ci między palcami jak ziarenka piasku.
Mijają lata, miesiące, tygodnie, dni, godziny, a ja nie wiem, do czego mam dążyć. Nie wiem jakie priorytety mam ustanowić w swoim życiu. Wychowywałam się w sierocińcu, moim głównym celem było założenie rodziny. Zrobiłam to, wyszłam za mąż za Jeremiaha, planowaliśmy kupić mały domek na przedmieściach i dorobić się dwójki dzieci.
Mijają lata, miesiące, tygodnie, dni, godziny, a ja nie wiem, do czego mam dążyć. Nie wiem jakie priorytety mam ustanowić w swoim życiu. Wychowywałam się w sierocińcu, moim głównym celem było założenie rodziny. Zrobiłam to, wyszłam za mąż za Jeremiaha, planowaliśmy kupić mały domek na przedmieściach i dorobić się dwójki dzieci.
Bang!
Los po raz kolejny ze mnie zadrwił. Nie dość, że byłam
sierotą, to rok po ślubie zostałam wdową. Moje życie było jakimś
nieporozumieniem.
Wiecie, jak wygląda świat, kiedy egzystencją kieruje tęsknota?
Wygląda papierowo, rozpada się, jest kruche. Tęsknota przenika przez skórę do
mięśni i kości, zaczyna być uzależnieniem. I do tej pory nie znalazłam od niej
ucieczki…O ile takowa w ogóle istnieje. Co trzeba zrobić, by o niej zapomnieć? Spać
całe tygodnie? Zagłuszyć ją innym facetem? Upijać się tak, jak to właśnie
robiłam?
W dłoni trzymałam szklankę z Danielsem, która zrobiła się
biedniejsza o ¾ zawartości.
– Czasami mam wrażenie, że czuję twój zapach w powietrzu i nie mogę, kurwa! – Pociągnęłam duży łyk ze szklanki i wstałam. – Nie mogę nie wyrazić tego potwornego, kurewsko koszmarnego bólu, który daje mi tęsknota za tobą.
– Czasami mam wrażenie, że czuję twój zapach w powietrzu i nie mogę, kurwa! – Pociągnęłam duży łyk ze szklanki i wstałam. – Nie mogę nie wyrazić tego potwornego, kurewsko koszmarnego bólu, który daje mi tęsknota za tobą.
Szkło, pryskające na wszystkie możliwe strony mojej
sypialni, pozwoliło rozpaść się mojej samokontroli i zaniosłam się płaczem.
„- Nie pomoże ci wódka, czy szarpanie się w skrajnościach. Minęły już
dwa lata, a ty dalej tkwisz w tym, zamiast ruszyć do przodu!”
A co mi pomoże? Zakupy na Rodeo Drive? Nowa fryzura?
Przygodny seks? Nie miałam zielonego pojęcia, co musiałoby się stać, żeby
klapki na moich oczach spadły. Dzisiejszego dnia mogę tylko powiedzieć, że
zostałam stworzona by być samotną...By kochać nieobecnych.
Przespałam cały dzień, a w nocy podsłuchiwałam, czy Alan
śpi. Kiedy byłam pewna, że na nikogo się nie natknę, odwiedziłam
kuchnię. Na wyspie kuchennej leżało puste opakowanie po jedzeniu na
wynos. Nie znalazłam żadnego obiadu dla mnie, więc Cavill był na mnie dalej
zły, a mnie zostało tylko oblężenie
szafki ze słodyczami.
Czekolada kokosowa, Oreo i Skittles powinny wystarczyć. Wzięłam jeszcze sok pomarańczowy i wróciłam do swojego pokoju.
Czekolada kokosowa, Oreo i Skittles powinny wystarczyć. Wzięłam jeszcze sok pomarańczowy i wróciłam do swojego pokoju.
Dopiero teraz dostrzegłam, że z podłogi zniknęło rozbite
szkło, a na biurku leżała moja broń. Basia musiała tu przyjechać, kiedy spałam. Zniknęła
też moja druga butelka Jacka Danielsa, co musiało być sprawką Fox, bo Alan by
tego nie zrobił. On mógł na mnie pokrzyczeć, dąsać się, ale nie zabrał nic
mojego, czego nie mogłam powiedzieć o Baśce. Może dlatego, że nie bała się mojego
ataku. W końcu pracowałyśmy w tej samej firmie i miałyśmy to samo szkolenie, nie miałam sporych szans, by jej dokopać.
Na telefonie nie było żadnych nieodebranych połączeń czy esemesów.
Schowałam broń do szafki nocnej, a na jej miejscu rozłożyłam słodycze. Mimo
delikatnego bólu głowy, włączyłam swojego laptopa i wygodnie usadziłam się w
fotelu. Skoro mam chwilę wolnego, to mogę sprawdzić, co w trawie piszczy.
Moją
uwagę przykuł główny artykuł na stronie Los Angeles Times, na którym było
zdjęcie Bian Rothfield. Tytuł mnie zszokował.
„Tajemnicze
zaginięcie Bian Rothfield, córki miliardera. Trwają poszukiwania.”
Od razu otworzyłam stronę z artykułem. Jak to w ogóle było
możliwe?! Przecież przyleciała w piątek, a w poniedziałek zaczęła pracę u
Alana. A może nie zaczęła, a on mi nic na ten temat nie powiedział? Odrzuciłam
Oreo i zabrałam się za czytanie.
„Bian Rothfield zaginęła w niedzielę, około godziny 16.
22-latka przeprowadziła się z Nowego Jorku do Los Angeles, a w dniu zaginięcia
była na spotkaniu z Billem Kaulitzem w hotelu Montage Beverly Hills. Wtedy
widziana była po raz ostatni.
Trzeba przyznać, że sprawa zaginięcia jest dość tajemnicza.
Torba z dokumentami i telefonem została znaleziona w aucie zaginionej, które
stało na parkingu hotelu, a monitoring miał w tym czasie awarię.
Funkcjonariusze prowadzą akcje poszukiwawczą. – Rozmawiamy z
bliskimi i znajomymi zaginionej, trwa szereg innych czynności – mówi sierżant Mark Stone. – Na razie nie mamy żadnych informacji na temat tego, w
jakich okolicznościach zaginęła 22-latka. Dlatego prosimy o pomoc wszystkich,
którzy mają jakiekolwiek informacje o miejscu jej pobytu – apeluje.
Bian Rothfield ma ok. 165-170 cm wzrostu, jest normalnej
budowy ciała, waży 55-60 kg. Ma długie, lekko kręcone włosy, koloru jasny
blond, oczy niebiesko-brązowe, twarz owalną, nos prosty, uszy średnie. Brak
cech charakterystycznych. W chwili zaginięcia ubrana była w czerwone,
bawełniane spodnie i bluzkę w biało-czarne pasy.
Wszystkie osoby, które mogą pomóc w odnalezieniu kobiety,
proszone są o kontakt z policjantami wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej
Policji w Los Angeles. Można również dzwonić na numery alarmowe lub
skontaktować się z najbliższą jednostką policji, ewentualnie przekazać
informacje za pośrednictwem poczty elektronicznej.”
Poniżej podano telefony i adres e-mail.
Od razu sięgnęłam po papierosa. Jak ja mogłam dopuścić do
takiego obrotu spraw? Artykuł umieścili wczoraj, kiedy to ja zapijałam swoje
żale. Mogłam już coś zrobić, zacząć jej szukać…a dałam dupy. Nie dość, że Bian
tyle przeżyła, to jeszcze teraz zaginęła. A może ją porwano?
Na zegarku wybiła 4 rano. Dzisiaj pojadę do pracy dużo
wcześniej, może znajdę coś w naszych bazach i postaram się skontaktować z sierżantem Stone. Muszę pomóc w tej sprawie, czy tego będą chcieli czy nie.
Z szafy wyciągnęłam jasnobrązowe spodnie zaprasowane w kant,
zwiewny, biały bezrękawnik z ozdobnym kołnierzem i żakiet w tym samym kolorze. W
tym bałaganie udało mi się też znaleźć biały kuferek od Versace, który Alan
przywiózł mi z pokazu. Często dostawałam od niego takie prezenty, ale leżały w
szafie. Nie czułam potrzeby, by obnosić się takimi rzeczami, a dzisiaj musiałam.
Miałam zamiar jechać na komendę i musiałam wyglądać…poważnie.
Mój dzisiejszy prysznic trwał trochę dłużej, niż na co dzień.
Musiałam się rozbudzić i dobrze odświeżyć po mojej imprezce…czy zmyć kaca.
Nie pamiętam nawet, kiedy malowałam się ostatni raz. Po
takiej długiej przerwie, dziwnie czułam się z korektorem i podkładem na twarzy.
Nie wspominając już o dokładnym wytuszowaniu rzęs i kolorkach na policzki.
Swoje włosy wysuszyłam i wyprostowałam. Ba! Nawet nie zapomniałam, jak się je
tapiruje.
Kiedy się ubierałam, dochodziła 6 rano. Alan już wstał i
brał prysznic. Nie chciałam się na niego natknąć, więc w biegu zakładałam
pozłacany zegarek i kolczyki. Szelki z bronią już miałam na sobie, pozostało mi
tylko sprawdzić, czy przepakowałam wszystko co potrzebne do torebki.
- Kurwa mać!
Przekopywałam trzecią szafkę z butami i nie mogłam znaleźć
nic, co pasowałoby do stroju i do pracy. Białe baleriny już schowałam do
lnianej torebki, razem z dokumentami.
- Na górze, trzecie pudełko od lewej – podniosłam wzrok na
Alana, który stał z papierosem przy schodach. – Niskie szpilki nude, nadadzą
się do pracy i pasują do stroju.
- Nie powiedziałeś mi nic o Bian – odwróciłam się od niego i
sięgnęłam po pudełko z butami, które po chwili założyłam. – Wyczytałam to
dopiero dzisiaj na stronie Los Angeles Time, kiedy ty byłeś w pokoju obok.
- Zauważmy, że z poniedziałku na wtorek byłaś w pracy, a
potem w szpitalu po wypadku – uniósł palec do góry i uśmiechnął się cynicznie. –
W dodatku zachlałaś ryja we wtorek i nie można cię było dobudzić, więc pieprz
się. – Skierował się do kuchni, a ja wrzuciłam pudełko do szafki i trzasnęłam
drzwiczkami. – A, nie! – Krzyknął z głębi domu. – Ty od dwóch lat nie masz się
z kim pieprzyć, zapomniałem.
Ścisnęłam nasadę nosa i policzyłam do dziesięciu. Ta kłótnia
nie skończy się dla mnie dobrze. On będzie czekał, aż przylecę do niego i padnę
na kolana, by usłyszeć jego – „A nie mówiłem?!”.
Po moim trupie. Nie będę go przepraszać.
Zazwyczaj słysząc słowo „gliniarz”, mamy przed oczami amerykańskiego
superherosa z FBI, który wykonuje rozmaite „misje niemożliwe”.
Rzeczywistość odbiega od wyidealizowanych produkcji
kinowych. Nie ma tu miejsca na brawurowe pościgi samochodowe – są oględziny
zwłok, nie ma pięknych modelek – są prostytutki, nie wszystkie sprawy kończą
się happy endem. Jedyne, co łączy historię życia gliniarza z fikcją, to
towarzyszące im zagrożenie. W końcu przeciętny Smith nie odczytuje wiadomości o
treści: „Zaraz dostaniesz kulkę w łeb”…
Może jeszcze zgadza się to, że żywimy się pączkami z lukrem
i dziurą w środku oraz nie odmawiamy sobie kawy, czy innych napojów, które mają
nam dodać energii.
W swoim pokoju byłam już parę minut po siódmej. Po korytarzu
kręciło się parę osób, które witałam kiwnięciem głowy. Nie miałam ochoty z
nikim rozmawiać, więc widząc, jak zwalniają, żeby zamienić ze mną parę słów,
przyspieszałam kroku. Może to była kwestia mojego wyglądu, którego tematu nie
chciałam poruszać?
Na biurku Basi położyłam pączki i kawę dla niej. Ja
uzbroiłam się dzisiaj w kanapki i rogaliki. Nie zjadłam w ostatnim czasie nic oprócz
słodyczy, więc mogłam trochę zaszaleć. Powiesiłam marynarkę na oparciu swojego
fotela, odpaliłam komputer i mogłam ze spokojem zjeść swoje śniadanie.
- Oczom nie wierzę! – Podniosłam wzrok z ekranu komputera i
przełknęłam kęs swojej kanapki. – Plotka okazała się prawdą.
- Możesz nacieszyć się tym widokiem na dzisiaj, Burnell.
Usiadł na fotelu Basi i podkradł jej pączka. No cóż, miło
będzie popatrzeć, jak Fox go za to zabije. Jej słodyczy nikt nie mógł brać,
nawet ja. – Doszły do mnie informacje o twoim bohaterskim czynie. Uratowałaś
wielkiego gwiazdora, O’Donell, możesz szczycić się zainteresowaniem portali
plotkarskich.
- Czego chcesz?
- Nacieszyć oczy twoim widokiem – posłał mi uśmiech, którym
częstuje wszystkie kobiety. O nie, ze mną ci się to nie uda. – Był wczoraj sierżant Stone z Miejskiej i chciał z tobą rozmawiać. Zabiłaś kogoś, że
kryminalni cię ścigają?
- Tak, najwyraźniej są jasnowidzami, bo zabiję zaraz ciebie,
jak nie powiesz mi, o co ci chodzi – mruknęłam i sięgnęłam po drugą kanapkę. –
Muszę się z nim skontaktować, zostawił numer?
- Chodzi o Rothfield? – Nie zwrócił uwagi na moje
wcześniejsze komentarze i dokończył pączka. – Monitorowałaś jej sprawę sądową,
a teraz zniknęła.
- Tak, muszę dowiedzieć się o tej sprawie.
- To świetnie, możemy do niego pojechać, to mój znajomy –
wstał z fotela i wytrzepał spodnie. – Przyjdę po ciebie za pół godziny.
Nie zdążyłam nawet zaprotestować, kiedy wyszedł z pokoju i
minął się z Basią. Stanęła przy swoim biurku i uniosła jedną brew.
- Powinnam wiedzieć, po co on tu był i co ci się stało, że
sięgnęłaś po Versace, zamiast H&M?
Nie odpowiedziałam jej na pytanie, na co ona tylko
westchnęła i zaczęła przeglądać swoje papiery. Dobrze wiedziała, o co mi
chodziło i najwyraźniej to nie było dla niej tematem do dyskusji.
Zdążyłam zjeść śniadanie i wypić kawę, kiedy Lucas zadzwonił
na mój służbowy telefon, informując mnie, że czeka przed wejściem. Wyrzuciłam
do śmietnika pusty kubek po kawie i opakowania po kanapkach. Wyłączyłam
komputer, założyłam marynarkę i złapałam swoją torebkę. – Jadę z Lucasem do Miejskiej,
muszę porozmawiać z sierżantem Stone. Nie wiem, za ile wrócę.
- Dobrze – odparła zaskoczona i odprowadziła mnie wzrokiem
do drzwi.
Zaraz po wyjściu z windy założyłam okulary. Burnell stał
przed wejściem i kończył palić.
Nie mogłam zaprzeczyć temu, że jest przystojnym facetem.
Miał na sobie grafitowy, idealnie skrojony garnitur i białą koszulę z odpiętym
guzikiem. Dopełnił to drogim zegarkiem i dobrymi perfumami. W ogóle to zawsze
był dobrze ubrany i zadbany, czego nie mogłam powiedzieć o reszcie
operacyjnych, a nawet dochodzeniowcach, którzy poza jeansami i t-shirtami, nie mieli w szafie nic innego.
Gdyby Lucas nie był takim cwaniaczkiem, to nie odmówiłabym mu wspólnej kolacji,
na którą mnie zaprosił, zanim zaczęłam spotykać się z Jeremiahem.
- To teraz sobie poplotkują – stanęłam obok niego i
odpaliłam papierosa.
- Taaa – zaśmiał się i wyciągnął gumę do żucia. – Zwłaszcza dlatego,
że jedziemy moim autem – uniosłam jedną brew. – Nieoznakowane są zaklepane, a
ja nie zamierzam się tłuc w śmierdzącym radiowozie, garnitur był za drogi.
- Możemy jechać moim.
- Chyba kpisz, że wsiądę do twojej zabawki po tuningu jako
pasażer, albo nawet kierowca.
- Nie obrażaj mojego auta. Ciekawa jestem, czym ty jeździsz.
- Obrażasz moje mniemanie o tobie, myślałem, że wiesz
wszystko o wszystkich – zaczął iść w stronę parkingu, a ja za nim. – O czym wy
plotkujecie z Lisicą?
- Na pewno nie o tobie – mruknęłam, a moim oczom ukazał się
Aston Martin DBS z 2010 roku, który odblokował się po naszym nadejściu. Szlag
by go. – To agenta stać na takie fury?
- Mogę jeszcze pokazać moją kartę Amex, jeżeli ci to imponuje
– otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. – Chociaż sama taką masz.
- Skąd to wiesz? – Zamknął za mną drzwi i wsiadł z drugiej
strony. Dźwięk tego silnika, budzącego się do życia, był muzyką dla moich uszu.
To auto był dobrym wyborem, Burnell.
- Dobrze wiesz, że twój mąż miał łeb do inwestycji i
zostawił to wszystko tobie. Tak naprawdę, to nie musisz pracować i możesz żyć
na najwyższym poziomie – spojrzał w boczne lusterko i zaczął manewrować
kierownicą, by wyjechać z parkingu. – Nieruchomości warte miliony, a które dalej
rosną w cenie, udziały w firmach, które sprzedałaś za pokaźną sumę. Właściwie to już za samo ubezpieczenie i odsetki na koncie, mogłabyś siedzieć w domu. Zawsze
się zastanawiałem, dlaczego on tu pracował, skoro miał tyle pieniędzy i dlaczego
ty dalej wypruwasz tu flaki.
- Mogłabym o to samo zapytać ciebie.
- Nie pociąga mnie zarządzanie siecią kasyn i klubów. Może i
mam udziały, które dają mi spore zyski, ale rządzenie tym zostawiam ojcu i
bratu. Nie mógłbym tak siedzieć za biurkiem czy na spotkaniach biznesowych.
- A ja nie mogłabym siedzieć w domu, więc już wiesz, czemu
nie korzystam z tych pieniędzy. Mój mąż chciał nam zapewnić spokojną przyszłość
i start dla dzieci.
- Taaa.
Zakończyliśmy ten temat. Byłam pod wrażeniem tego, że na
wzmiankę o Jeremiahu nie wpadłam w złość czy melancholię. Luźno podeszłam do tematu
i byłam z siebie dumna. Zaskoczyło mnie to, że Lucas zachowywał się w stosunku
do mnie całkiem normalnie. Może chwilowo znudziło mu się dokuczanie.
Wchodząc na komendę, nie musieliśmy się wpisywać na listę
czy legitymować. W odznakach mieliśmy chip, który otwierał nam drzwi w tych
instytucjach, w których był zalogowany. Właściwie to wszędzie mogliśmy wejść,
przez co czuliśmy się ważniejsi.
Wydział kryminalny, czyli tak zwana Jedynka, znajdowała się
na trzecim piętrze. Burnell, mając chyba na uwadze moje śniadanie, wybrał
schody zamiast windy.
- W tych spodniach nie można podziwiać twojego tyłeczka –
zaśmiał się i poszedł w głąb korytarza. Zacisnęłam tylko pięści i podążyłam w
jego stronę. Czy ja wyglądam na szczeniaczka, który biega za swoim panem? Lucas
czekał już na mnie i trzymał drzwi, bym weszła pierwsza.
- A już myślałam, że dorosłeś i znudziły ci się nasze
docinki.
- On nigdy nie dorośnie – z krzesła podniósł się blondyn,
który na moje oko miał jakieś 30 lat. Wyciągnął dłoń w moją stronę, którą od
razu uścisnęłam. – Sierżant Mark Stone.
- Starszy agent Elisabeth O’Donell.
- Cała przyjemność po mojej stronie, proszę usiąść – wskazał
na wolne krzesło i przywitał się uściskiem dłoni z Lucasem. – Nie pogniewasz
się, jak będę mówił po imieniu? – Pokręciłam głową, a on kontynuował. –
Próbowałem się wczoraj z tobą skontaktować, ale bez skutku.
- Miałam wolne i odsypiałam po akcji i wypadku – Burnell usiadł
obok mnie i zaczął bawić się swoim telefonem. – Dowiedziałam się dzisiaj o
zaginięciu Bian Rothfield i o tym, że mnie szukaliście. W czym mogę pomóc?
- W ostatnim czasie dość się zżyłyście i pomagałaś jej w
sprawie z Adamem Rodgersem. Nie planowała ucieczki, a może mówiła, że dostaje
jakieś pogróżki czy coś?
- Bian uciekła z Nowego Jorku do Los Angeles, by zacząć żyć
tak, jak tego chciała. Bardzo dużo przeżyła, ale ani ja, ani psychologowie nie
stwierdzili, że potrzebowała pomocy, bo bardzo dobrze sobie z tym radziła. Czy
grożono? – Przerwałam na chwilę by przypomnieć sobie nasze rozmowy. Ach, tak. –
Wspominała, że Rodgers groził jej i jeszcze komuś, powiedziała mi, że na sali sądowej
wykrzyczał coś w stylu: „Zniszczę was” – Lucas położył telefon na biurku i
zawiesił swój wzrok na mnie. Nie wiem, o co mogło mu chodzić, ale taką minę
przybierał, gdy udawał, że myśli.
- Wiesz kogo mógł mieć na myśli?
- Wiesz, Mark, ta sprawa została…
- Zatajona – dokończył brunet i sięgnął do kieszeni wewnątrz
marynarki. Wyciągnął jakiś papier i podał go sierżantowi. – Zakończymy to
przesłuchanie, już i tak nie ma sensu.
- Co to jest? – Zapytałam, gdy Stone czytał treść pisma.
Udało mi się dojrzeć logo FBI i pieczątkę Prokuratury.
- Możesz wracać do swoich spraw, Mark, bo przejmujemy to.
- Jak to? – Nie ukrywałam swojego zdziwienia, a ten buc nie
wyglądał, jakby miał mi to zaraz wytłumaczyć.
- Pojawiły się nowe poszlaki i ta sprawa została powierzona
mnie – schował telefon do kieszeni i wstał z krzesła. – Idziemy, O’Donell, od
dzisiaj jesteśmy partnerami i bierzemy się do roboty.
- Pracuję z Baśką, a nie z tobą! Stary wie, jakie mamy
stosunki i w życiu by nas do siebie nie przydzielił!
- Nie rób scen. – Prychnęłam i podniosłam się z krzesła. –
Mark, po południu przyjedzie kurier po akta sprawy, a na jakieś piwo zgadamy
się później.
- Okej, trzymajcie się i nie pozabijajcie.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z pokoju. Byłam wściekła i
niemal wybiegłam z Komendy, by od razu zapalić. Jakim prawem zostałam do niego
przydzielona?! Od 1,5 roku pracuję z Basią, więc dlaczego to ma się zmienić?
- O’Donell, do kurwy nędzy, czy ty potrafisz się zachować, jak na człowieka przystało?!
- Dlaczego nikt mi nie powiedział o tym, co się dzieje?!
- Bo zachlałaś wczoraj ryja za swojego mężusia skurwiela! –
Na te słowa gwałtownie się odwróciłam i chciałam mu przyłożyć, ale mnie
zablokował i przycisnął do ściany. – Mówiłem, żebyś nie robiła scen, więc
wsiadaj do tego jebanego samochodu, a ja łaskawie ci wytłumaczę, dlaczego
będziemy pracować razem, dlaczego Jer to skurwiel i co to ma wspólnego z Tobą,
Rothfield i uwaga, Kaulitzem, którego uratowałaś.
O kurwa mać...
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie zszokowała.
Jer skurwielem? No proszę...
Z każdą nowością coraz bardziej mnie intrygujesz, wiesz?
Jakoś specjalnie się nie rozpiszę bo mi głowa pęka.
Eh...wyznam ci miłość xd
Kocham cię za to co piszesz.
Tia, czekam na następną część! :))
Uwielbiam szokować - niczym Billy swoimi butami na Insta xD
UsuńNo weź, bo się zarumienię ^^
Mój tata to się zastanawiał jak Bill w tych butach chodzi xd
UsuńNo co za prawdę się rumienisz? :p oj tam.
A mówiłaś, że dodasz raz w tygodniu coś a tu taki suprajs i już drugi odcinek. :33
no to sie dzieje... nie zdziwi mnie jak Adam w jakis sposob wynajol kogos by porwa Biam... A ta koncowka mega :D az sie nie moge doczekac kolejnego odcinka... pisz szybko plizz :D :)
OdpowiedzUsuńJa nic nie mówię, tralalalalala :D
UsuńDwa odcinki w ciągu tygodnia i za mało?! No wiesz co! :)
Zaciekawiłaś mnie i to bardzo, dlatego nie mogę się doczekać na kolejny paragraf :) Trochę ciężko mi się czyta dialogi, bo myli mi się kto co mówi, ale to taka delikatna uwaga :)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalej!
Kaś :)
Prosze o kolejny paragraf:-) wciąga jak szalone:-)
OdpowiedzUsuńLos zgotował Elisie piekło, nie ma co tego ukrywać, chociaż mocno wierzę, że nie będziesz taka okrutna i w końcu na horyzoncie pojawi się jakiś promyk nadziei... że zdarzy się coś, co pozwoli jej zapomnieć, tak... na chwilę. W ogóle to fajnie, że jest tu Bian, a właściwie to miała być, bo wsiąkła – przecież, kto jak kto, ale Ty chyba lubisz utrudniać tym kobietom życie. :P Na dodatek powiązałaś sprawę jej zaginięcia z Billem. To jak to będzie teraz wyglądać? Ale że...? Nie, czekam na wyjaśnienie i to, jak się potoczy współpraca Elki z Pięknisiem, bo się zadziało na końcu!!! :D
OdpowiedzUsuńUsunęło mi komentarz, nie wiem dlaczego... Chyba coś było nie tak z połączeniem z WiFi. Ale udało mi się go uratować.
OdpowiedzUsuńWkurzył mnie Alan, bo zachowuje się trochę jak dziecko, tak bardzo obrażając się na Elisę, jednak z drugiej strony - to dobrze. Na terapiach z ludźmi, którzy są współuzależnieni od alkoholu przez to, że ktoś z ich najbliższej rodziny pije, zawsze terapeuci mówią, iż najlepszą metodą jest odwrócenie się od alkoholików. Kiedy zobaczą, że najbliżsi się od nich odsuwają, zrozumieją z czasem, że picie nie jest wcale takie dobre. Może i zalewają smutki, ale kiedy wytrzeźwieją, widzą, że nie ma to żadnych dobrych skutków - wręcz przeciwnie.
Niby Alan dobrze robi, że się od Elisy odsuwa, ale i tak mnie wkurzył, bo przecież jest jej przyjacielem i zawsze powinien być blisko niej.
Końcówka mnie zaskoczyła, muszę przyznać. I w sumie z jednej strony to dobrze, że dopiero teraz zabrałam się za czytanie Twojego opowiadania, ponieważ dzięki temu mogę swobodnie przejść do kolejnej części, a nie czekać tak długo na następny paragraf. :)
Mega mnie zaskoczyło, że Kaulitz jest zamieszany w jakąś skomplikowaną sprawę.