wtorek, 3 czerwca 2014

Paragraf 8

Biorąc pod uwagę to, jak wiele czasu spędzałam na ściganiu bandytów, zamieniłam swoją łazienkę w raj. I tu nie było dyskusji.
Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod ogromny prysznic. Zmyć z siebie sen, zmyć wczorajszą imprezę. Tak, proszę.
Normalnie po akcjach, czy imprezach, miałam zwyczaj długiego zmywania z siebie brudu, by następnie wcierać w siebie olejki i balsamy, które kolekcjonowałam i traciłam przez to fortunę.
Dzisiaj nie miałam na to ani ochoty, ani cierpliwości.
W ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Zakładając spodnie, zaklęłam pod nosem na widok obrączki. Zaraz po tym, jak wróciłam do domu po pracy, zerwałam naszyjnik, na którym ona wisiała przez dwa lata i rzuciłam na blat. Po wejściu w sprawę, zaczęła ciążyć mi na szyi, niczym Jedyny Pierścień, który Frodo chciał zniszczyć w ogniu Góry Przeznaczenia. No cóż…do Mordoru się nie dostanę, ale pozbyłam się tego brzemienia.
Pocieszenie jest takie, że przynajmniej nie jestem wdową.
Jeszcze.
Lekko wilgotne włosy spięłam w niedbałego koka i zabrałam się za makijaż. Pora wrócić do starych nawyków i podkreślać atuty, którymi mnie obdarzono. W kosmetyczce znalazłam nawet swój ulubiony, jasnoróżowy błyszczyk i granatowy eye-liner .
Delikatne kreski, wytuszowane rzęsy, trochę koloru na policzki i błyszczyk. Poczułam się jakbym znowu miała dwadzieścia lat i była zadowoloną panną.
Nie mogłam powiedzieć, że moje życie, od urodzenia, było porażką. Może i jako noworodek trafiłam do Domu Dziecka i byłam wychowywana przez opiekunów, ale nie traktowałam tego, jako kary od losu. Nigdy nie brakowało mi tam osoby, z którą mogłam porozmawiać, miałam jedzenie i dach nad głową.
Wiedziałam, że tylko i wyłącznie ode mnie zależy, jak dalej potoczy się moje życie. Uczyłam się najlepiej jak mogłam, żeby mieć więcej możliwości. Zawsze przynosiłam dobre oceny, co napawało dumą moją opiekunkę, a budziło zazdrość tych, którzy nie osiągali tego, co ja.
Kiedy miałam 16 lat podjęłam swoją pierwszą pracę, dzięki której poznałam Alana. Był wtedy popularnym stylistą w Los Angeles i dopiero otworzył swoje studio. Pamiętam jak dziś, że pełna marzeń o wielkiej karierze, spacerowałam po Beverly Hills i trafiłam na jego zakład. Na drzwiach była przywieszona karta, która informowała, że potrzebują pomocnika. Nie wahałam się ani przez chwilę i weszłam do środka.
Od razu zostałam zaszufladkowana. Na widok moich starych balerin, odrobinę za dużej sukienki i prostego warkocza, każdy się skrzywił. Co taka dziewczyna, jak ja, miała szukać w takim miejscu?
Bez żadnego przywitania zostałam wyproszona przez kobietę, która wyglądała, jak wyjęta z okładki magazynu modowego. I kiedy ona szarpała mnie za ramię, bym wyszła, pojawiła się, jak się później okazało, mama Alana. Od razu zostałam przeproszona i zaprowadzona do stolika w głębi salonu.

- Co cię tu sprowadza drogie dziecko?- Postawiła przede mną szklankę z wodą i ciastka.
- Weszłam do państwa w sprawie ogłoszenia, które wisi na drzwiach.
- A ile ty masz lat?
- Szesnaście proszę pani – zatrzymała wzrok na mojej twarzy. Była zaskoczona moją wizytą.
- Dziewczyny w twoim wieku myślą o chłopakach, imprezach i kosmetykach, a nie o pracy. Dlaczego ty chcesz ją podjąć?
- Bo ja nie jestem jak wszyscy. Muszę zacząć brać odpowiedzialność za swoje życie.

Tymi zdaniami ją kupiłam. Spędziłam z nią dwie godziny, opowiadając o swoim życiu w Domu Dziecka, o szkole i marzeniach. Naszą rozmowę doskonale słyszał Alan, który siedział w pokoju, zaraz obok nas. Jakie było moje zdziwienie, kiedy wyszedł do nas i poinformował, że chce mnie zatrudnić, tylko musi porozmawiać z moją opiekunką.
Już następnego dnia zaczęłam pracować. Były wakacje, więc mogłam spędzać tam sporo czasu. Sprzątałam stanowiska, szykowałam klientów do zabiegów, robiłam małe zakupy i pojawiałam się z Alanem na pokazach, sesjach czy na planach filmowych, jako jego asystentka. Żyłam tą pracą i nie wyobrażałam sobie, że zamienię ją na inną. Dostawałam sporą pensję jak dla mnie, drogie kosmetyki, ubrania. Każda nastolatka byłaby zafascynowana taką pracą i ja nie byłam inna.
Zaledwie dzień po skończeniu liceum, odwiedzili mnie ludzie z FBI. Ponieważ byłam sierotą, która rewelacyjnie radziła sobie w szkole, byłam idealnym kandydatem na agenta. Obiecali mi mieszkanie, stałą, lepiej płatną pracę i studia, które mi opłacą.
Po rozmowie z moją opiekunką i Alanem, podjęłam decyzję – chciałam zostać agentem.
Bezproblemowo przeszłam wszystkie etapy kwalifikacyjne i wyjechałam do Akademii FBI w Quantico na szkolenie.
Nauczono mnie jak używać broni palnej, metod samoobrony. Odbyłam także kurs prawa i przeszkolono z elementów medycyny sądowej, a także nabyłam umiejętności przeprowadzania wywiadów.
Na studia uczęszczałam w trybie zaocznym. Dzisiaj mogłam się pochwalić licencjatem z zarządzania, który zdobyłam na University of California z kampusem w Los Angeles. Ze względu na moje małżeństwo z Jeremiahem, nie zrobiłam magistra. Nie był mi potrzebny.
I właściwie te siedem lat służby, zleciało mi nie wiadomo kiedy. Szybko awansowałam, z powodzeniem rozwiązywałam sprawy, kilka razy lądowałam w szpitalu z raną postrzałową, gdy dochodziło do strzelaniny, wyszłam za mąż…
A teraz? Dopiero dzisiaj poczułam, że stoję w miejscu. Marnuję swoje życie.
Przestałam czuć się kobieco, pracuję po kilkanaście godzin dziennie i prawie nie mam życia towarzyskiego. O chodzeniu do kosmetyczek czy na zakupy nawet nie wspomnę.
Muszę też przeprosić Alana. Miał co do mnie rację. Tkwię w przeszłości, zamiast ruszyć do przodu.

Z przemyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. – Długo jeszcze mamy na ciebie czekać?
- Ubieram się, Burnell – burknęłam na niego i założyłam białą koszulkę z mocno wyciętym dekoltem.
Ze swojej szafy wyciągnęłam czarne baleriny i marynarkę do kompletu. Owszem, na zewnątrz było ze 30 stopni, ale musiałam jakoś zasłonić swoją broń, bo nie mogłam paradować z nią na wierzchu.
Założyłam jeszcze swojego rolexa, delikatne kolczyki i poszłam do kuchni.
- Uderzyłaś się w głowę?
Na widok swojego przyjaciela od razu się ożywiłam i uśmiechnęłam. – Jak dobrze, że już wróciłeś.
- Nie ma mnie jeden dzień, a ty już Gangbang urządzasz?
Puściłam mimo uszu jego komentarze i przytuliłam się do niego. Wspaniale było poczuć zieloną Lacostę i jego ciepło. Jedno jego spojrzenie, uniesienie brwi czy gest, mówi więcej niż całe godziny gadania. Nie był już na mnie zły, przyjął mnie do siebie całą. Gdyby nie on, nie wiedziałabym, co to znaczy mieć przyjaciela. Mój Alan.
- Miałeś rację, przepraszam – mruknęłam w jego koszulę i wtuliłam się w niego mocniej. Potrzebowałam tego, potrzebowałam jego.
Złapał moją twarz, tak, żeby spojrzeć mi w oczy. – Mamy dużo do obgadania? – Kiwnęłam głową twierdząco. – W pakiet ma wejść kolacja, wino i deser?
- Zaraz rzygnę od tych czułości.
Skrzywiłam się na komentarz Lucasa. Ledwo otworzyłam oczy, a on już zepsuł mi dzień.
- Żal ci dupę ściska, że nie jesteś na moim miejscu – odpyskował mu Cavill i cmoknął z niezadowoleniem. – Dalej boli, że dała ci kosza?
- Chyba kpisz, kobiet mam na pęczki – założył swoją marynarkę. – O’Donell, zbieraj tyłek do roboty, bo czekamy tylko na ciebie.
- Jaki jest plan?
- Na razie obstawa podczas drogi do ich domu. Pojedziesz swoją zabawką za ich autem.
- Nie mów tak o moim aucie – fuknęłam. – To zajebista bryka.
- A czym jeździsz? – Bill dopiero teraz wtrącił się do rozmowy. Właściwie to od wejścia do kuchni, bliźniacy milczeli. To trochę dziwne, biorąc pod uwagę to, że podobno jadaczka im się nie zamyka.
- Mulitplą – pokazałam mu język i wyciągnęłam kluczyki z kieszeni.
- To jedziesz kilometr za nami. Nie możemy sobie przynieść wstydu. – I znowu ten uśmiech.
- Jeździ zabawkowym E92 po tuningu.
- Jeżdżę BMW M3 DCT w Coupe, który ma czterolitrową V8 i 420 koni mechanicznych. To jest zabawka? - Machnął tylko ręką i wyszedł. Za to Tom stał z otwartymi ustami, a Bill był po prostu zdziwiony. – No co?
- Zmotoryzowane kobiety są seksowne – powiedzieli jednocześnie. – Jadę z tobą – dodał Bill.
- Zdrajca – mruknął Tom i poszedł w ślad Burnella.
- Zwariuję – wyciągnęłam swoje okulary przeciwsłoneczne i założyłam je. – Miłego dnia – pocałowałam Alana w policzek. – Chodź wyjcu, pora do domu.
- Jaka ty miła dla mnie jesteś.
Jeszcze przed wyjściem z mieszkania założyłam marynarkę. Nie chciałam znowu straszyć sąsiadów swoją bronią. Nikt nie wiedział gdzie pracuję i tak powinno zostać. Im mniej na mój temat wiedzieli, tym lepiej spali i oni i ja.
- Pod budynkiem stoi pełno reporterów, Tom właśnie mi napisał.
- A teraz palant dzwoni – odebrałam, gdy zadzwonił Lucas. – Czego? Tak, jest ze mną i zabieram go ze sobą. Niech Tom odjedzie i odwróci ich uwagę. Muszę jeszcze sprawdzić auto. Spotkamy się pod ich domem i tak, mam koguta w aucie. Nara. – Wrzuciłam telefon do kieszeni i zapięłam marynarkę na guzik, żeby przypadkiem nie zobaczono broni. – Nie chcę być z tobą kojarzona, Kaulitz.
- A to dlaczego? Wszyscy lgną do nas właśnie dla rozgłosu.
- Nie zapominaj, że to ty uczepiłeś się mnie w tej chwili – wysiedliśmy z windy, a ja zaczęłam się rozglądać i kierować do swojego auta. – I nie potrzebuję rozgłosu, jestem zadowolona ze swojego życia.
- To mam dla ciebie złą wiadomość, bo właśnie nas nagrywają – zatrzymałam się przy swoim aucie. – Nie odwracaj się, jest za tobą, za srebrnym Volvo.
- Kurwa, nie sprawdzę przy nim auta – zakręciłam nerwowo breloczkiem z pilotem na swoim palcu. – Nie wsiadaj do samochodu, dopóki go nie odpalę.
Myśl Ellie, myśl.
Z szybko bijącym sercem odblokowałam auto i otworzyłam drzwi. Zaczęłam grzebać w swojej torebce i wyciągnęłam z niej błyszczyk. Był idealny.
Upuściłam go „niechcący” tak, że wpadł pod samochód. Bill rozmawiał z kimś przez telefon, więc złapałam małą latarkę i lusterko. Musiałam sprawdzić, czy pod spodem nie ma żadnego ładunku wybuchowego. Przez tego pieprzonego reportera nie mogłam wyciągnąć swojego sprzętu z bagażnika, bo dziwnie by to wyglądało. Musiałam poradzić sobie w taki sposób.
Spód był czysty. Złapałam błyszczyk i wrzuciłam go z powrotem do torebki. Niech sobie gadają, że ja, głupia, mogłam wyjechać z miejsca i zabrać pierdołę z ziemi, zamiast się schylać.
Wsiadłam do auta i odpaliłam je.
Przeżyłam, nic nie wybuchło, alleluja!
Kaulitz zaraz wsiadł i zapiął pasy. Po wypadku najwyraźniej nauczył się je zapinać. Swoją drogą, otarcia na jego twarzy były już prawie niewidoczne. Już nie mógł chwalić się naokoło swoimi „ranami wojennymi”.
Mówią, że gdy mężczyzna patrzy na kobietę, Diabeł zakłada mu różowe okulary. Tylko zapominają dodać, że to działa w obie strony. Chyba, że to jego wizerunek bad boya, sprawiał, że oddałabym się mu od tak. Powstrzymywała mnie od tego tylko duma i zasady.
Ślubowałam strzec ludzi w potrzebie, a nie się z nimi spoufalać. Biorąc pod uwagę, to, że był partnerem Bian, tym bardziej nie mogłam się przełamać. Ona w dalszym ciągu coś do niego czuła i nie była to nienawiść.
Blond włosy, związane w kitkę na karku, kolczyki w uchu, wardze, nosie. Czarne pilotki Ray Bana dodawały mu tego uroku złego chłopca. I ten zarost…
- I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia, gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.* – Zwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie znad okularów. Jego uśmiech powinien być zakazany. Zbyt długie wpatrywanie się w niego mogło wywołać ogłupienie i budzić żądzę. – Czekają na nas, skarbie.
Odchrząknęłam i odwróciłam się od niego. Miałam nadzieję, że nie było widać mojego rumieńca, chociaż paliła mnie cała twarz.
Włączyłam odtwarzać i podgłośniłam go tak, żeby nie musieć z nim rozmawiać. I nawet nie poczułam, że mocno docisnęłam pedał gazu, budząc bestię w swoim aucie. Tak, szybka przejażdżka była tym, czego potrzebowałam na chwilę obecną.
Spojrzałam na zegarek – była dwunasta i marne szanse na korki.
Mam nadzieję, Kaulitz, że lubisz szybką jazdę.


* Kazimierz Przerwa - Tetmajer

11 komentarzy:

  1. Nadrobiłam ostatnio wszystkie odcinki i muszę Ci powiedzieć, że jestem pod wrażeniem :D "PS" było takie... takie po prostu było, a w to opowiadanie widać, że wkładasz o wiele wiele więcej siebie :)
    Mam nadzieję, że nie zakończysz go tak szybko jak poprzedniego, bo jestem ciekawa rozwiązania sprawy :D

    PS Zielona? Nie ma to jak niebieska Lacosta :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, a najbardziej się ucieszę jak ty wrócisz :D
      "PS" zeszło na złe tory i nie widziałam sensu, żeby je dalej kontynuować. Tak, tutaj wkładam o wiele więcej siebie, bo jednak bohaterka bardziej przypomina mnie.
      Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę :)
      PS - Zielona kojarzy mi się z moim dobrym przyjacielem, dlatego padło na nią :D

      Usuń
    2. No przecież wróciłam, mam już prawie 3 nowe rozdziały napisane, czekam tylko z publikacją aż będę miała z 5 i będę pewna tych poprzednich ;D

      Usuń
    3. A zacznijmy od tego, że nigdzie się nie wybrałam :P

      Usuń
  2. Kochanie!
    Serio kc Cię :D
    No nie było najgorzej ale wiem, że potrafisz pisać lepiej :(
    Tak mi się zdaję, że to trochę krótko ci wyszło.
    I wiesz...liczę, że się poprawisz a jeśli nie przykro mi ale masz szlaban :<
    Matko, co pa pierdolę. Nie ważne.
    " To jedziesz kilometr za nami. Nie możemy sobie przynieść wstydu. – I znowu ten uśmiech.
    - Jeździ zabawkowym E92 po tuningu.
    - Jeżdżę BMW M3 DCT w Coupe, który ma czterolitrową V8 i 420 koni mechanicznych. To jest zabawka? - Machnął tylko ręką i wyszedł. Za to Tom stał z otwartymi ustami, a Bill był po prostu zdziwiony. – No co?
    - Zmotoryzowane kobiety są seksowne – powiedzieli jednocześnie. – Jadę z tobą – dodał Bill.
    - Zdrajca – mruknął Tom i poszedł w ślad Burnella." Mój ukochany moment! <3 Nie lubię aut bo kocham motory se ale jednak ten kawałek kocham xD
    I tak sobie myślę... Czy oni do cholery mogą się pocałować przynajmniej w tym aucie?! Tralalala...
    Właściwie to tak miałam wczoraj Ci się pytać kiedy coś dodasz a tu proszę ^^
    Pomagasz mi się odstresować przed egzaminem. A no i zobacz, mówiłam, że dam koło 16 a jest 8:34 w obecnym momencie xD
    Chciałam tu coś wyjątkowego napisać ale to nie wiem co, jak zawsze :p
    No bo co Ci powiedzieć mogę? Ty i tak wiesz, że to wspaniałe opowiadanie więc...KC! :D

    Okej, do następnego! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było najgorzej? A co Ci się nie spodobało? :( I nie było krótko! :D Odcinek wyszedł mi prawie połowę dłuższy niż ostatnio.
      Szlaban? Nie pamiętam, kiedy ostatnio go dostałam :D
      Uwielbiam auta i lubię motory. W ogóle to kocham motoryzację i dociskać gaz, tak, żeby wydobyć z auta ile matka benzynowa pozwala <3
      Dopiero ją Bill przeprosił, niech się zrehabilituje :D Powiedzmy. Niegrzeczny chłopczyk ^_^
      A ja Ci mówiłam, że masz się skupić na egzaminie! A nie na moich bazgrołach :P
      <3

      Usuń
    2. Kobieto....krótko i już! No xd
      No bo mi się nie podobało....em no tak sztywno było, za mało akcji czy coś ;-; NIE BIJ!
      Motory to fajna sprawa.
      Jak Byl jest niegrzeczny to jest fajny xd

      Już kij z egzaminem! Ja chcę Ciebie i Byla i O'Donell a nie angielski. Serio.

      Usuń
  3. opowiadanie genialne!!! czekam na kolejny rozdział. <3
    ale wydaje mi się, że trochę krótko... Ale mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie jeszcze ciekawszy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kolejna maruda :D Wydawało mi się, że jest odpowiednio długi. Gdybym pisała dłuższe, to akcja by mi za szybko poszła, trzeba poczekać :)
      Też mam taką nadzieję, że będzie ciekawszy, ale nie mnie to osądzać. Słucham pewnej piosenki non-stop i jakoś mam humor na coś wesołego. Zobaczymy co z tego będzie <3 :*

      Usuń
  4. Genialne ...z niecierpliwością czekam na nexta ...mam nadziję że się niedługo pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta historia Elisy jest naprawdę niesamowita i szczerze się cieszę, że trafiła na Alana i jego mamę, którzy wzięli ją pod swoje skrzydła. Bardzo mało jest takich ludzi na świecie i cieszę się, że jednak czasami ktoś otworzy na kogoś swoje serce.
    Kolejny raz musze napisać, że nie wiem, jak ja zachowałabym się na miejscu Alana i jego mamy, ale na pewno nie wyrzuciłabym Elisy na bruk. Myślę, że pracę by u mnie dostała, ale na pewno miałabym ją na uwadze.
    Dobrze, że Alan nie jest zakochanym w sobie bucem, za dużo takich ludzi na świecie.

    Po raz kolejny muszę napisać, że lubię Billa. Jest taki inny niż zawsze, co mi się bardzo, bardzo podoba. Wiele razy zastanawiałam się, jaki jest naprawdę, w prawdziwym życiu i która jego wersja, spośród tylu opowiadań fanek, jest prawdziwa.

    OdpowiedzUsuń