- Nie bawię się w trójkąty, gdzie jest dwóch facetów.
Miałczenie Kaulitza przyprawiało mnie o ból głowy.
Oczywiście nie obyło się bez kłótni, bo szanowny Gwiazdor
nie chciał z nami jechać. Bo niedawno wszedł do klubu, bo nie zdążył się
porządnie napić. Miałam ochotę mu za to przyłożyć. Zresztą to nie tylko ja,
bo Burnell musiał wyjść z salonu, nie mogąc słuchać jego jęczenia. Pretekstem
było wykonanie telefonów do agentów.
Siedziałam w fotelu z nogami opartymi o stolik. Gdyby nie
to, że co jakiś czas zaciągałam się papierosem, odcięłabym się od świata. Zresztą to i tak niewiele brakowało, bo widok z trzydziestego piętra na Los Angeles był
dla mnie o wiele ciekawszy, niż goście w moim i Alana mieszkaniu.
Jakąś godzinę temu widziałam przed oczami swojego męża. Po
dwóch latach zobaczyłam żyjącego Jeremiaha. Jako kochająca żonka chyba
powinnam się cieszyć.
Tak się cieszę, że zabiłabym skurwiela.
Zgasiłam papierosa i gwałtownie wstałam z fotela, aż zakręciło
mi się w głowie. Musiałam przytrzymać się oparcia i zamrugać powiekami, by
zniknęły mroczki.
- Kaulitz – syknęłam. – Przestań jęczeć. Zaczyna mnie od
tego głowa boleć.
Prychnął tylko i wrócił do grzebania w swoim telefonie.
A pomyśleć, że chciałam się z nim pieprzyć.
Stanęłam na środku salonu i założonymi rękoma zaczęłam się
wpatrywać w Wokalistę, który w najlepsze rozwalił się na sofie. Swoją koszulę w
kratę rzucił niedbale na oparcie i został w czarnej bokserce, na której
odznaczał się kolczyk w sutku. Ramiona były ozdobione tatuażami, a nadgarstki
bransoletkami i konkretnym zegarkiem. Jego ciało było ładnie zbudowane, nie za
chudy, nie za bardzo przypakowany. Miał na sobie ciemne, obcisłe jeansy i…o
matko! Niezły sprzęt w portkach. Te rurki go nie uciskały za bardzo?
Szybko przeniosłam wzrok na jego twarz, by nie mieć żadnych
kosmatych myśli.
I tak się nie udało.
Jego świetnie wykrojone usta aż krzyczały, że zapewnią mi
dobrą zabawę. Pikanterii dodawały kolczyki w wardze i, o zgrozo, kolczyk w języku,
który leniwie sunął po jego ustach. Od tego widoku zrobiło mi się gorąco. Czy
on nie mógłby coś, teges…
- Elisa – podskoczyłam na głos Lucasa i zamrugałam
powiekami, by odgonić od siebie widok jego ust tam, gdzie bym chciała. Burnell
zmarszczył czoło, a ja poczułam, że się rumienię. – Apartamentowiec jest
obstawiony – zaczął powoli i nie omieszkał zlustrować mnie wzrokiem. – Wolisz
żebym został, czy sobie poradzisz?
- Damy sobie radę sami – wtrącił Bill i posłał mu złośliwy
uśmieszek. Kiwnęłam potakująco brunetowi.
- Wyśpij się, przyjadę po was około dwunastej.
Okej, to było dziwne, kiedy Lucas do mnie podszedł i dał
buziaka w czoło. Czy ja jestem jeszcze najebana? Odprowadziłam go wzrokiem do
drzwi wyjściowych i podrapałam się po głowie.
Nie, ja jestem już tylko odrobinę wcięta, a panowie bawią
się w oznaczanie terenu. Jak dzieci, no kuźwa jak dzieci.
Szybko podeszłam do drzwi i zamknęłam je na zamki i łańcuch.
Mimo tego, że była już po pierwszej w nocy, zrobiłam się głodna. W
kuchni panował porządek. Właściwie to w całym domu było czysto dzięki temu, że
Alan był pedantem. Nienawidził bałaganu, a uwielbiał sprzątać. Tylko mój pokój
wyglądał, jakby przeszło przez nie tornado.
- Jesteś głodny?! – Krzyknęłam z głową w lodówce. Tylko co
ja mogłam mu dać do jedzenia? Miałam resztkę zapiekanki greckiej, jakąś
wędlinę, kilka jajek.
- Nie musisz krzyczeć – podskoczyłam na dźwięk jego głosu
tuż przy mojej głowie. – Nie jestem. Masz coś zimnego do picia?
- Ale mnie wystraszyłeś – westchnęłam i wyciągnęłam z
lodówki zapiekankę i colę. – W sumie to chciałabym z tobą porozmawiać. – Już miał
coś odpowiedzieć, ale go uprzedziłam. – Nie mów mi tylko, że nie powiesz mi nic
bez prawnika, skoro widzisz, że sytuacja wygląda gorzej, niż myślałam.
- Tylko co ja mogę ci powiedzieć? – Włożyłam jedzenie do
mikrofali i wyciągnęłam szklanki z szafki, by nalać nam napoju. – I tak
wszystko wiecie.
- Musisz z nami współpracować. Osoba, która cię ściga, jest
lepiej wyszkolona, niż sądziłam.
- Robicie ze mnie zasadzkę. Nie chcę narażać rodziny i
przyjaciół.
- To nie utrudniaj nam pracy swoim zachowaniem. Jesteś
nieznośny.
Nim się obejrzałam, stałam dociśnięta do blatu kuchennego, a
Kaulitz nachylał się nade mną. Chwilowy brak równowagi mogłam zgonić na wysokie
szpilki, których nie pozbyłam się po wejściu do domu.
- Gdybym cię przeleciał, śmiem sądzić, że mówiłabyś inaczej –
zaczął błądzić palcami pod dekoltem mojej sukienki. Pod jego dotykiem po moim
ciele przeszły dreszcze, co skwitował cwanym uśmieszkiem i posunął się dalej.
- Doprawdy? – spytałam, nakazując sobie w duchu, że mam
przestać patrzeć mu w oczy. Niezależnie od tego, co się działo, zdołałam
zaobserwować, że te czekoladowe tęczówki mogłyby manipulować moim umysłem. Nie byłam w stanie oderwać wzroku. –
Doprawdy? – Powtórzyłam ochrypłym głosem.
- Nie – odparł Kaulitz, wyciągając dłoń, by dotknąć mojego
ucha. – Błagałabyś o więcej.
- Wiesz, że masz oczy w kolorze mojej sypialni?
- Może mi ją pokażesz?
I wtedy przez moje ciało popłynął prąd. Potężny.
Nie spuszczając ze mnie wzroku, Bill pogładził palcem moją
szczękę, a potem szyję.
- Pokażesz? – Powtórzył. Był tak niewypowiedzianie
przystojny, a przy tym bardzo męski, tylko spróbuję.
Podszedł do mnie jeszcze bliżej, aż nasze ciała się zetknęły
ze sobą, a jego dłoń ześlizgnęła się, by spocząć na mojej talii. Nie mogłam
dostrzec już jego twarzy, nie zadzierając głowy. Ten prosty ruch teraz mnie
całkowicie przerastał. Miałam ochotę się rozpłynąć. Rozpłynąć i zabrać Billa
prosto do sypialni, by tam robił różne, wspaniałe rzeczy z moim niecierpliwym
ciałem.
- Rozluźnij się trochę – szepnął, muskając ustami ucho.
- Tak – wymruczałam, czując, jak jego dłonie gładzą mnie po
ramionach. – Tak.
Wokalista ucałował szyję, tuż obok ucha, po czym dodał:
- Tak.
- Tak.
Przez moje żyły przepłynęła ostra, paląca ekstaza, której
nie mogłam się oprzeć. Miałam ochotę zerwać z niego ubranie i przekonać się,
czy rzeczywiście jest tak dobrze zbudowany. Lizać jego skórę, wbijać paznokcie,
ujeżdżać go, posiąść… Pozwolić się posiąść.
Jego usta dotknęły moich warg, a ja jęknęłam głośno. Ręce na
moich biodrach zacisnęły się, Wokalista podniósł mnie bez wysiłku, sadzając na
blacie i zaczął całować głęboko. Ogień przepływający przeze mnie od ust, aż po
palce u nóg, zbierał się między nogami.
Jego język pieścił mnie zapamiętale, a jego ciało było tak
twarde i piękne, tak doskonałe, tak…
Nic innego w tym momencie się nie liczyło.
Nie!
Nie mogłam tak mówić. Nie mogłam tak myśleć.
Bian się liczyła.
Ja się liczyłam.
Usta Billa pieściły moją szyję, ześlizgując się w kierunku
dekoltu.
- Cudowna.
Zostałam mianowana dziwką Billa, którą ma na skinienie palcem i którą w
każdej chwili może zniszczyć. Byłam dla niego pomocą w wybiciu się.
Byłam tylko zabawką, którą można bez żalu wyrzucić. Jak Bian
i każda inna.
Odepchnęłam go od siebie tak mocno, że wpadł na wyspę
kuchenną.
- Ty sukinsynu! Nie będę twoją kolejną dziwką!
W ułamku sekundy po jego twarzy przemknął wyraz szoku, ale
za chwile zastąpiła go znajoma arogancja.
- A czyją? – Skrzyżował ramiona i parsknął śmiechem. – Nie,
nie odpowiadaj. Warto było spróbować – odparł, wzruszając ramionami. – Chyba nie
powiesz mi, że ci się nie podobało.
Byłam tak wściekła, że zapomniałam o jedzeniu w mikrofali.
Byłam tak zdezorientowana, tak przepełniona pożądaniem, które zamieniło się we
wściekłość, że straciłam poczucie rzeczywistości. Czułam się tak upokorzona, że miałam ochotę mu przywalić.
Powinnam była się spodziewać takiego zagrania, ale nie sądziłam, że Kaulitz
posunie się tak daleko. Najwyraźniej byłam idiotką.
Wyszłam z kuchni, nie zwracając uwagi na jego słowa.
Co za gnojek, co za cholerny gnojek!
Miałam dość tej pojebanej sytuacji i jeszcze on odstawia
takie szopki. Dygotałam z nerwów, ale nie zamierzałam płakać. To oznaczałoby,
że jestem słaba.
- Miłego spania w salonie! – Krzyknęłam do niego i
trzasnęłam drzwiami od swojej sypialni.
- Kochanie, wróciłem! – Zamknąłem za sobą drzwi od piwnicy i
zeszedłem po schodach, zapalając po drodze światło. – Na pewno się cieszysz –
zaśmiałem się i podszedłem do blondynki leżącej na łóżku. – Chyba nie myślisz,
że uwierzę, że śpisz.
Bian Rothfield była zbyt głupią osobą, by mnie oszukać. W
sumie to bawiła mnie jej osoba.
Naczytała się poradników i usiłowała nawrócić mnie na dobrą
stronę mocy. Nie, kochanie, nie uda ci się to.
Jej wystraszony wzrok wywołał u mnie szerszy uśmiech.
Wyjąłem z kieszeni scyzoryk i przeciąłem taśmę, która
krępowała jej nogi i delikatnie odkleiłem kawałek z jej ust.
- Mówiłem ci, żebyś się nie szarpała, bo kajdanki będą się
mocniej zaciskać na twoich nadgarstkach – pogłaskałem ją po włosach jak
ukochanego pupilka. Odkręciłem butelkę z wodą i podsunąłem pod jej usta, by się
napiła. – I tak muszę przyznać, że zrobiłaś się grzeczna. Jestem z tego powodu
zadowolony.
Przestała pić i podkuliła nogi, odsuwając się ode mnie.
- Jak długo będziesz mnie tu więził?
- Jak długo będziesz mnie tu więził?
- Mam dla ciebie ciekawsze informacje, moja droga –
zmieniłem temat i usiadłem na krześle. – Twoją sprawą teraz zajmuje się FBI.
Szukają nas.
- Mam nadzieję, że cię zabiją.
- Wcale nie! – Klasnąłem z zadowoleniem w dłonie. – W tej
grupie jest moja żonka, dasz wiarę?
- Dlaczego cię to cieszy?
- Poznałaś ją, to Elisa – wytrzeszczyła na mnie oczy. – Ten idiota
Lucas wziął ją do sprawy i myśli, że ona będzie w stanie mnie w najgorszym
przypadku zastrzelić! – Nic się nie odezwała, więc kontynuowałem. – W dodatku
twój były dostał obstawę.
- Bill?! A co ona ma z tym wspólnego?
- Widział mnie, jak cię porywałem. Chciał zgrać bohatera i
próbował cię ratować – westchnąłem. Niby jak ta imitacja faceta miałaby mnie
pokonać? Nawet nie umiałby wyprowadzić ciosu. – Ale się zdenerwowałem, w sumie
ty też będziesz zła – wyciągnąłem z kieszeni telefon. – Elisa była w klubie, tam gdzie on. Zaczęli się zabawiać – podsunąłem jej pod nos wideo. Widziała, jak Kaulitz ją obmacuje, jak dotyka jej piersi pod sukienką. Blondynka zbladła
na ten widok. Pewnie liczyła na to, że jej przyjaciółeczka odepchnie skurwiela,
który zniszczył jej życie, a tu proszę. – Nie martw się, przypomniałem jej, że
ma męża. Żałuj, że nie widziałaś jej miny. Podniecenie od razu z niej zeszło.
Chociaż muszę stwierdzić, że to bardzo honorowa osoba i nie przespałaby się z
nim, wiedząc, co ci zrobił. Może nawet zrówna go z ziemią.
- O co ci w ogóle chodzi?!
- O nic – wzruszyłem ramionami. – Cieszę się z nadchodzącej
zabawy.
- Jeremiah…
- Nie spotkasz się z Billem – wstałem z krzesła. –
Przynajmniej nie na tym świecie – zaśmiałem się ze swojego dowcipu. - Na pocieszenie
mogę powiedzieć, że będziecie leżeli obok siebie. Czy to nie wspaniałomyślne z
mojej strony?! Teraz wybacz, bo muszę wyjść i coś załatwić, ale niedługo znowu
do ciebie wracam. Bądź grzeczna.
O kur...de?
OdpowiedzUsuńNo wiesz....ten. Jeremiah to skurwiel nie ma co... Za to kocham Kaulitza, o.
I mówiłaś mi jakąś chwilę temu że to nie to co bym chciała
a tak czytam i czytam to myślałam, że jednak! A tu dupa.
Ja sobie poczekam na 7 paragraf, a dzisiaj to już nic nie napiszę bo w sumie to nie wiem co.
Pamiętaj, ja tu czekam! :D
Do następnego, papa.
Ps. Ogólnie wszystko pięknie ładnie jak zawsze :))
Ps 2. Wybacz błędy jeśli są ale tablet mnie już chyba nie lubi.
Widzisz, nie kłamałam! :D
OdpowiedzUsuńSiódemka się pisze, jeszcze trochę poczekasz :P Raczej w następnym tygodniu coś się pojawi. W sobotę szkoła, potem jadę na działkę, więc...
Ps - Cieszę się :D
Ps 2 - Nic się nie stało. Tablety to dla mnie zło o.O
Jeremiaha zatrudnił eks Bian, którego posłała do więzienia. Miał się jej pozbyć, to jasne. Z Ellie ożenił się dużo wcześniej, a potem upozorował swoją śmierć, why? Czas nie zgadza mi się z porwaniem Bian, więc kompletnie się pogubiłam :c „Nie bawię się w trójkąty, gdzie jest dwóch facetów” – typowe dla Twojego B. Uśmiałam się już na początku, co wcale dobrze nie wróżyło i, jakby nie patrzeć, nie pomyliłam się wcale. Nie wyobrażam sobie, co czuje Ells po tym, kiedy zobaczyła wcale nie takiego martwego męża. „A pomyśleć, że chciałam się z nim pieprzyć.” – Elka zdecydowanie za dużo wypiła, a ta akcja z Blondi musiała tylko dodać jej myślom odwagi. (Ja wcale nie myślę teraz o tych ciasnych spodniach Billa i jego schowanym sprzęcie :x) W ogóle jak ona może o nim teraz myśleć w ten sposób, kiedy pojawił się Jer? Trochę się zachowuje jakby jej się to przywidziało i nie bardzo obchodziło, bo ma pod ręką niezłe ciacho (mmm, te kolczyki :x) a nawet dwa ciacha – Luc już zaczął działać, szkoda tylko, że sobie poszedł. :D A jeśli chodzi o wątek z Jerem, to zastanawia mnie jedno... co pcha go do takiego okrucieństwa...
OdpowiedzUsuńPS Word z resztą komentarzy zaginął... Poszukam i dokleję resztę niebawem (mam nadzieję)...
Lubię Elisę!
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie pozwoliła Billowi posunąć się dalej. To trochę za szybko. Nie żebym nie chciała, żeby do czegoś doszło między nimi, ale w swoim czasie. Nie ma się co spieszyć. Niech się zastanowi i przemyśli, czy naprawdę tego chce.
Jeremiah to naprawdę jakiś porąbany świr. Tylko najgorszy psychol mógłby zrobić coś takiego!